Tematy II i III etapu XLIV OLiJP (2013/2014)

XLIV OLIMPIADA LITERATURY I JĘZYKA POLSKIEGO
ZAWODY OKRĘGOWE (II STOPNIA), 2014 ROK

 

TEMATY

 

ROZPRAWKI:

 

  1. Rodzimość czy uniwersalizm? Która z tych cech literatury staropolskiej ma według Ciebie większą wartość? Przedstaw swój pogląd, odwołując się do konkretnych utworów.
  2. Jakie mity – fabuły miłosne najtrwalej inspirują literaturę? Scharakteryzuj szczegółowo kilka przykładów z różnych epok.
  3. Jak rekwizyty (przedmioty, rzeczy) „grają” w utworach literackich (narracyjnych)? Wskaż i omów kilka przykładów.
  4. Portrety kobiet-matek w literaturze polskiej XIX i XX wieku na tle ówczesnej sytuacji społeczno-politycznej i w porównaniu z wizerunkami kobiet znanymi z literatury powszechnej.
  5. Czy w prozie z ostatniego dwudziestopięciolecia odnajdujesz wyrazistych  bohaterów literackich porównywalnych z postaciami powieściowymi  wcześniejszych epok?

 

INTERPRETACJE:

  1. Zinterpretuj wiersz Wacława Potockiego Grobowi ze zbioru Nagrobki, zwracając uwagę na wykorzystanie środków językowych.
  2. Jakie relacje między rzeczywistością a różnymi formami jej przedstawienia (reprezentacji) ujawniają się w wierszu Wisławy Szymborskiej Fotografia z 11 września? Wskaż inne utwory, w których fotografie ujawniają istotną rolę.
  3. Piotr Sommer, Piosenka pasterska. Zinterpretuj wiersz w kontekście tradycji poezji sielankowej. Jak autor nawiązuje do konwencji gatunku i jak ją traktuje?

 

 

SPECJALIZACJA TEATROLOGICZNA:

  1. Bohater sztuk Aleksandra Fredry – śmieszny, tragiczny czy żałosny? Na wybranych przykładach omów sceniczne interpretacje aktorów w rolach fredrowskich.
  2. Teatr początku wieku. Przedstaw tendencje w reżyserii, aktorstwie, scenografii lub dramatopisarstwie na początku XX lub XXI wieku.
  3. Każda lektura tekstu jest jego interpretacją. Na przykładzie wybranych inscenizacji omów metody scenicznych interpretacji utworu (do wyboru: dramat, proza, tzw. literatura faktu).
  4. Bohater dramatu – postać sceniczna – rola teatralna. Przedstaw różnice na wybranych przykładach.

 

Wacław Potocki (1621-1696)

Grobowi

                                Quoniam ipsis etiam fata data sunt sepulchris*

Nie ciała tylko ludzkie, ale i ich groby

            Srogiej śmierci podległy bez wątpienia. Kto by

Znalazł, kędy Herkules, kędy Samson duży

            Albo legł Aleksander Wielki? Tenże służy

Nagrobek ich mogile, który służył ciału:

            Był tu grób, ale z czasem i miejsce pomału

Wywietrzało; tak sławne ginęły mauzole:

            Gdzie grody - trocha rumu, gdzie groby – tam role.

Gdzież im pisać i jakim nagrobki sposobem?

            Ziemia człekowi, a czas wszystkim grobom grobem.

Tu wielkich bohatyrów czyny, miasta, zamki,

            Bez pamięci na przyszłe zginęły potomki.

Co im jeszcze wiecznego nie da uznać moru?

            Papier. Tedy marna rzecz trwalsza od marmoru?

 

*Gdyż nawet i groby mają swoje losy (z Juwenalisa)

 

                                                      W. Potocki, Dzieła, t. I: Transakcja wojny chocimskiej i inne utwory z lat 1669-1680, oprac. L. Kukulski, Warszawa 1987

 

w. 7 mauzole – mauzolea, pomniki

w. 8 rum – ruiny

       role – pola orne

w. 13 moru – śmierci

 

Wisława Szymborska

 

Fotografia z 11 września

 

Skoczyli z płonących pięter w dół -

jeden, dwóch, jeszcze kilku

wyżej, niżej.

 

Fotografia powstrzymała ich przy życiu,

a teraz przechowuje

nad ziemią ku ziemi.

 

Każdy to jeszcze całość

z osobistą twarzą

i krwią dobrze ukrytą.

 

Jest dosyć czasu,

żeby rozwiały się włosy,

a z kieszeni wypadły

klucze, drobne pieniądze.

 

Są ciągle jeszcze w zasięgu powietrza,

w obrębie miejsc,

które się właśnie otwarły.

 

Tylko dwie rzeczy mogę dla nich zrobić -

opisać ten lot

i nie dodawać ostatniego zdania.

 

                                                           Z tomu Chwila (2002)

 

Piotr Sommer

 

Piosenka pasterska

 

Czytaj te parę zdań, jakbym był

obcym, innym

językiem, którym może wciąż jestem

(choć mówię twoimi słowami, posługuję się

twoimi słowami);

którym byłem mówiąc

twoim językiem,

stojąc za tobą i słuchając

bez słowa,

śpiewając

w twoim języku

moją melodię.

Czytaj, jakbyś miał słuchać,

nie rozumieć.

 

Z tomu Piosenka pasterska (1999)

 

 

XLIV OLIMPIADA LITERATURY I JĘZYKA POLSKIEGO

ZAWODY OGÓLNOPOLSKIE (III STOPNIA), 2014 ROK

 

TEMATY

 

 

ROZPRAWKI:

  1. „Arcydzieła minionych epok mają to do siebie, iż trzeba się nauczyć je czytać”

Tadeusz Boy Żeleński

Czytelnik współczesny w świecie literatury minionych epok. Rozważ to zagadnienie, odwołując się do własnych doświadczeń lekturowych – rozczarowań, odkryć, fascynacji.

  1. Gra słów, iluzja czy pytania metafizyczne? Na podstawie wybranych utworów przedstaw swoje rozumienie barokowej poezji kunsztownej.
  2. Kicz i arcydzieło w tradycji kulturowej i dziś. Wyjaśnij na wybranych przykładach mechanizm żywotności i funkcjonowania utworów o różnej wartości artystycznej.
  3. Dokumentaryzm i paraboliczność - dwa sposoby przedstawiania świata
    w literaturze współczesnej.
  4. Co sądzisz o wypowiedzi Mieczysława Jastruna: „Sztuka musi godzić ustawicznie sprzeczne żywioły: bunt przeciw zastanym formom z pewną tolerancją dla przeszłości”? Wypowiedź zilustruj przykładami z literatury XX i XXI wieku.

 

INTERPRETACJE PORÓWNAWCZE:

  1. Interpretacja porównawcza wierszy Dusza z ciała wyleciała (Anonim) oraz Urszuli Kozioł Przelotem.
  2. Interpretacja porównawcza wierszy Adama Mickiewicza Nad wodą wielką i czystą oraz Bernadetty Kuczery-Chachulskiej [chmury nad tobą…]
  3. Interpretacja porównawcza wierszy Juliusza Słowackiego [Gdy noc głęboka wszystko uspi i oniemi…] oraz Jerzego Lieberta Boża noc.
  4. Porównaj wiersz Tadeusza Różewicza Z ust do ust oraz fragment zakończenia powieści Jerzego Andrzejewskiego Ciemności kryją ziemię. Zwróć uwagę na sposób przedstawienia w nich „losów idei”, język obrazowania, zastosowane środki poetyckie. W analizie odwołaj się do wybranych tekstów kultury, mogących tworzyć dobry kontekst interpretacyjny.

 

TEATR

  1.  „Przepisywanie dramatu” - porównaj strategie dwóch różnych autorów / reżyserów / dramaturgów adaptujących teksty klasyczne.
  2. Tematy „tabu” w teatrze dawniej i dziś. Omów na wybranych przykładach.
  3. Idea dramaturgii otwartej w twórczości Tadeusza Różewicza. Omów jej wybrane realizacje teatralne.
  4. „Literackość” a „teatralność” dramatu. Omów różnice na wybranych przykładach.

 

______________________________

Anonim

 

* * *

Dusza z cieła wylecieła,

Ne zielone łące stałe.

Stawszy, silno, barzo rzewno zapłekałe.

 

Czemu, duszo, rzewno płaczesz?

Nie wola mi rzewno płakać,

A ja nie wiem, kam sie podzieć.

 

Podzi, duszo moje miła!

Powiedę cie do rejskiego,

Do krolestwe niebieskiego.

 

 [tekst według: T. Michałowska, Mediaevalia i inne, Warszawa 1997]

 

 

 

 

 

Urszula Kozioł

Przelotem

 

Góry dymią chmurami

morze chmur pod stopami

czym się stanę gdzie będę

gdy pod ziemią zasiędę

Będę dymem i cieniem

będę trawy korzeniem

i imieniem bez brzmienia

i wargami kamienia

rozdzielę się ze sobą

już nie będę osobą

a me imię bez brzmienia

zmielą wargi kamienia.

 

                                                              [z tomu Przelotem, 2007]

 

 

Adam Mickiewicz

Nad wodą wielką i czystą…

 

Nad wodą wielką i czystą

Stały rzędami opoki,

I woda tonią przejrzystą

Odbiła twarze ich czarne;

 

Nad wodą wielką i czystą

Przebiegły czarne obłoki,

I woda tonią przejrzystą

Odbiła kształty ich marne;

 

Nad wodą wielką i czystą

Błysnęło wzdłuż i grom ryknął,

I woda tonią przejrzystą

Odbiła światło, głos zniknął.

 

A woda, jak dawniej czysta,

Stoi wielka i przejrzysta.

 

Tę wodę widzę dokoła

I wszystko wiernie odbijam,

I dumne opoki czoła,

I błyskawice – pomijam.

 

Skałom trzeba stać i grozić,

Obłokom deszcze przewozić,

Błyskawicom grzmieć i ginąć,

Mnie płynąć, płynąć i płynąć –

 

W Lozannie [1839-1840]                      

[tekst według: A. Mickiewicz, Dzieła, t. 1: Wiersze, oprac. Cz. Zgorzelski, Warszawa 1993.  Wyd. rocznicowe 1798-1998]

 

 

Bernadetta Kuczera-Chachulska

* * *

chmury nad tobą

i chmury pod tobą

kosmos w szkle

kawiarnianego stolika

na warszawskim

dachu

z góry patrzeć

w to dno

i bez dna

i to niebo

bez końca                  

                               (z tomu Hiob i inne figury, 2013)

 

Juliusz Słowacki

[Gdy noc głęboka wszystko uspi i oniemi…]

 

Gdy noc głęboka wszystko uspi i oniemi,

Ja ku niebu podniosłszy ducha i słuchanie,

Z rękami wzniesionymi ‒ na słońca spotkanie

Lecę – bym był oświecon ogniami złotemi.

 

Pode mną noc i smutek – albo sen na ziemi,

A tam już gdzieś nad Polską świeci zorzy pręga

I chłopek swoje woły do pługa zaprzęga,

Modli się. – Ja się modlę z niemi i nad niemi…

 

Tysiące gwiazd nade mną na błękitach świeci,

Czasem ta, w którą oczy głęboko utopię,

Zerwie się i do Polski jak Anioł poleci;

Wtenczas we mnie ta wiara – co w litewskim chłopie,

Że modlitwa w niebiosach tak jak anioł kopie,

A czasem ziarno ducha wrzuci ‒ i zanieci.

      

(Poezje wybrane, oprac. S. Makowski, Warszawa 1986)

Jerzy Liebert

Boża noc

 

Pokąd mnie będziesz gnębił, gniótł,

Smolisty stropie – smołą trwożył?

Rozdawco plag, szafarzu cnót,

Bezgwiezdny szpiegu Boży!

 

Dokąd mnie wzywasz? Wołasz, skąd –

Kogucim śpiewem o północy,

Zza szyb, w świetlicy każdy kąt

Hyzopem wpływasz nocy?

 

Budzisz mnie, grozisz – czegóż chcesz,

Nieludzki, od mych spraw człowieczych,

Powiedz, o jaką stoisz rzecz,

Ty, ciemny Sens Wszechrzeczy?

 

W smolistej pustce głos twój brzmi,

Kołuje, dzwoni przenikliwy.

Za co mnie ścigasz? Płoszysz sny,

Trapisz, żywiole mściwy!

 

Wiesz dobrze, nie od dziś ten spór

Trwa nierozumny między nami…

Dość! Dość już! Niech raz zmilknie kur,

Złowróżbny ptak otchłani.

 

                                                (z tomu Gusła, 1930)

 

 

Pokąd (daw.) – póki, dopóki, jak długo;

Hyzop — ziele służące jako lekarstwo, przyprawa lub roślina ozdobna;

w starożytnym Izraelu używane w obrzędach oczyszczenia.

 

 

 

 

 

 

Tadeusz Różewicz

Z ust do ust

 

ideja

ma język
piękny i pokrętny
jak wąż
w raju

z ust filozofa
wychodzi czysta
daleka
od „rzeczywistości”
jak dusza od ciała

wtedy bierze ją
na język
polityk kapłan
działacz

przeżuwa
i wypluwa na głowy
obywateli

z ust polityka
wyjmuje ideję
dziennikarz
przyprawia śliną
arogancją
prowokacją
i wydala przez środki
„masowego przekazu”

ideja rośnie w ustach
ideja sięga bruku 

wychodzi na ulicę
zatacza się
jak pijana prostytutka
na prawo i na lewo

ideja przechodzi
z rąk do rąk
na oczach
oniemiałego świata
zamienia się
w narzędzie zbrodni

a co robi filozof

on milczy i odchodzi
nie oglądając się
za siebie

jakby nie słyszał słów:

„Nie to, co wchodzi do ust,
czyni człowieka nieczystym,
ale to, co z ust wychodzi,
to go czyni nieczystym…”

                                                         (z tomu Słowo po słowie. Nowy wybór wierszy, 2003)

 

 

— Przypominasz sobie noc, kiedy spotkałem cię po raz pierwszy? Właśnie wtedy miałeś słuszność. Słuszny był twój gniew, twój bunt, słuszne twoje cierpienie. Ciężko to wyznawać, lecz nie widzę dokoła siebie ani jednej ludzkiej twarzy prócz twojej.

— Ojcze! — zawołał Diego.

— Niestety, tak jest. Nie wolno się już dłużej oszukiwać.

Złudna jest nasza potęga, pozorne nasze siły. Drżą fundamenty i zarysowują się ściany gmachu, który budowaliśmy. Straszliwy to gmach. Więzieniem i kaźnią uczyniliśmy świat. Ale to nie może trwać. Jeśli to wszystko nie zawali się jutro, stanie się to pojutrze. Katastrofa jest nieunikniona. Nie ma już wiary, nie ma nadziei. Połamaliśmy ludzi, zniszczyliśmy ich umysły i serca. Jesteśmy znienawidzeni i pogardzani. Nic się z tego mrocznego szaleństwa nie da uratować. Trzeba szukać innych dróg ocalenia. Zachodzi nagląca konieczność, abyśmy sami zburzyli to, co musi runąć. Będziesz musiał niezwłocznie napisać odpowiednie zarządzenia. Wszystko dokładnie ci podyktuję.

Padre Diego stał bez ruchu, porażony grozą i przerażeniem.

— Gotowy już jesteś, mój synu? Pośpiesz się, mamy coraz mniej czasu. Czemu tu tak ciemno? Każ przynieść świece. Niestety, na całą ziemię sprowadziliśmy ciemności. Trzeba będzie dużo światła. Ale na razie musimy uporządkować sprawy najważniejsze. Przygotowałeś wszystko? Diego cofnął się w cień.

— Tak, ojcze.

— Pisz więc. My, Tomas Torquemada… nie, bez tytułów, nie pisz tytułów, to już niepotrzebne. Napisz po prostu, że z dniem dzisiejszym… którego dzisiaj mamy?

— Szesnastego września, ojcze.

— Że z dniem szesnastego września, roku…

— Tysiąc czterysta dziewięćdziesiątego ósmego.

— Roku tysiąc czterysta dziewięćdziesiątego ósmego Święta Inkwizycja zostaje rozwiązana. Znosimy Świętą Inkwizycję i przekreślamy ją, a tym samym odwołujemy wszystkie nasze nieprawości i zbrodnie, jakie w jej imieniu uczyniliśmy, ofiarom naszych działań przywracając wszystkie prawa i godności, z pomordowanych zdejmując infamię. Procesy nasze i wyroki tracą swoją moc, jako fałszywe, podkreśl to, bo to jest szczególnie ważne. Więzienia będą otwarte i ludziom niesłusznie pozbawionym wolności musi być ona niezwłocznie przywrócona.

Diego upadł przed czcigodnym ojcem na kolana.

— Ojcze mój! — zawołał zdławionym głosem — błagam cię na wszystko, jesteś chory…

Torquemada zdawał się nie widzieć go, patrzył przed siebie.

— Spokój, mój synu. Pojmuję, że musisz zdawać sobie sprawę z ogromu odpowiedzialności, jaka będzie odtąd na tobie spoczywać, ale nie możesz się od niej uchylić. Pismo o zniesieniu Świętej Inkwizycji trzeba będzie rozesłać jeszcze dzisiaj. Będzie ono miało ważność dekretu. Poza tym musimy jak najszybciej opracować tezy, które by teoretycznie uzasadniły naszą decyzję. Jeżeli chcemy, aby kłamstwo nie zatruwało więcej ludzkich umysłów, musimy sami przestać kłamać. Trzeba powiedzieć pełną prawdę, choćby była ona trudna i bolesna. Nie możemy, mój synu, ulegać złudzeniom, iż tylko i wyłącznie w metodach sprawowania naszej władzy popełniliśmy błędy, a nawet przekroczyliśmy i podeptaliśmy wszelkie prawa ludzkie. Nie usuniemy gwałtu i przemocy, jeśli również nie usuniemy podstawowych zasad, które gwałt i przemoc zrodziły. Musimy zatem pójść do ludzi i otwarcie im powiedzieć, że zła jest wiara, która tak straszliwe spustoszenia mogła wyrządzić. Zła i fałszywa jest ta wiara i trzeba uczynić wszystko, aby nędza usunięta została nie powierzchownie, lecz wyrwana i zniszczona u samych swych korzeni. Nie będzie Królestwa Bożego na ziemi.

Diego klęczał z pochyloną głową, śmiertelnie blady, niezdolny słowa jednego z siebie wydobyć. Torquemada mówił dalej, wciąż tym samym dalekim i monotonnym głosem, wpatrzony w mrok w głębi celi:

— Tak więc dla uratowania ludzkości od całkowitej zagłady i aby uchronić ludzi od pogrążenia się na zawsze w odmęty niewoli, strachu, kłamstw i nienawiści, musimy zburzyć to wszystko, co w pogardzie dla człowieczeństwa i wśród złudnych urojeń zbudowaliśmy własnymi rękoma kosztem największych ludzkich nieszczęść i cierpień. Z pewnością zamęt wyniknie z tego niemały i ciężkie dnie nadejdą, niemniej jednak, aby uratować się przed złem jeszcze większym, musimy szaleństwo naszej wiary nazwać szaleństwem, a jej fałsz fałszem. Trzeba się będzie, mój synu, nauczyć żyć bez Boga i bez Szatana.

— Ojcze! — krzyknął Diego.

— Tak, mój synu. Ich nie ma.

Diego przyczołgał się do kolan Torquemady i drżącymi rękoma chwycił jego dłonie.

— Ojcze, błagam cię, oprzytomniej… to ja, Diego… słyszysz mnie?

— Słyszę cię, przecież do ciebie mówię. Nie przerywaj jednak, niedługo zapadnie noc. Pamiętaj, musisz jeszcze napisać dekret o zniesieniu strachu. Od dzisiaj nie będzie strachu na ziemi. Wszystko zaczniemy od nowa, a właściwie ty, mój synu, zaczniesz. Jesteś młodziutki, żarliwy i czysty…

Padre Diego, już nie panując nad sobą, wyprostował się i uczepiwszy się oburącz futrzanego płaszcza, który okrywał czcigodnego ojca, targnął nim gwałtownie.

— Przestań, ojcze, słyszysz? przestań, ja ci rozkazuję, słyszysz? milcz!

Torquemada zwrócił ku niemu wzrok. Ujrzał wówczas twarz obcego człowieka, bladą i nadmiernie ogromną, zniekształconą strachem i złością. Na ustach poczuł gorący oddech. Rozumiejąc, że znalazł się w rękach nieznanego wroga, chciał wołać o pomoc, lecz zdołał tylko szepnąć:

— Diego!

Ten potrząsał starcem bełkocząc:

— Milcz, milcz, milcz…

Aż naraz znieruchomiał. Patrzył chwilę na poszarzałą twarz Torquemady i jego oczy szeroko rozwarte, lecz już szkliste i martwe. Bał się poruszyć, wreszcie puścił płaszcz, który kurczowo przytrzymywał zaciśniętymi palcami. Ciało czcigodnego ojca obsunęło się cokolwiek, pozostało jednak wyprostowane.

— Boże! — szepnął.

Wciąż klęczał, łzy spływały mu po policzkach. Jeszcze nie potrafił ani przyjąć, ani zrozumieć tego, co się stało. Gubił się wśród sprzecznych uczuć i myśli. Wreszcie podniósł się, stał jednak dalej przy zmarłym, osłabły i zdrętwiały, nie mogąc od niego oderwać oczu pełnych łez. Na koniec, nie bardzo świadomy tego, co chce uczynić, podniósł ciężką jak kamień rękę i z całej siły uderzył czcigodnego ojca w twarz.

grudzień 1955 — kwiecień 1957

 

                      (J. Andrzejewski, Ciemności kryją ziemię, Warszawa 1957)