„Czemu o tym pisać nie chcecie, Panowie?" (Adam Mickiewicz, Dziady, cz. III) Tematy zakazane, tematy przemilczane, tematy niemodne- literatura wobec politycznej i kulturowej presji swoich czasów

Praca uhonorowana nagrodą im. prof. Aliny Brodzkiej-Wald w 2013 roku

Antoni Zając, Warszawa

laureat I lokaty XLIII OLiJP

uczeń 1. klasy

LXIV Liceum Ogólnokształcące im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie

Powiedzieć, że każda literacka epoka posiada określone konwencje i tendencje to – wydawałoby się – nie powiedzieć nic. Zastanówmy się jednak, co niesie ze sobą istnienie tych tendencji. W najlepszym przypadku powstaje po prostu seria utworów o charakterze typowym, przepełnionych pewnymi charakterystycznymi cechami, w najgorszym jednak wiąże się to z czymś, co roboczo nazwać można "normatywnym terrorem" – to znaczy, że pewne tendencje są tak silne, tak nachalnie narzucane i tak zespojone z innymi (przede wszystkim społeczno-politycznymi) czynnikami, że wytwarza się opresyjna norma, której przekroczyć zwyczajnie nie można. Najprostszym (i jak sądzę, najlepszym) przykładem takiej sytuacji jest socrealizm, gdzie wyjście poza założony sposób narracji powiązany ze ściśle określoną doktryną było surowo karane. To oczywiście przykład bardzo jaskrawy (wrócę zresztą do niego w dalszej części pracy), ale warto zauważyć, że tak naprawdę w każdej epoce literackiej wyznaczano (mniej lub bardziej agresywnie) pewien wzorzec tego, "jak należy pisać". Takie regulacje często prowadzą do przymusowych literackich kłamstw i przemilczeń oraz różnorakich wykluczeń. Nawiązując do cytatu z tematu pracy – „Panowie nie chcą o tym pisać", bo wiąże się to z mniejszym lub większym ryzykiem, zależnie od sytuacji w danym czasie.

Są jednak twórcy, którzy decydują się ponieść to ryzyko bez względu na konsekwencje. Ci literaccy buntownicy mówią głośno o niewymawialnym, wkraczają zuchwale na tereny zakazane i ignorując "mody", piszą o tym, o czym inni pisać nie chcą, często ze względu na strach przed konsekwencjami. To właśnie indywidualiści i nonkonformiści demaskują szkodliwe normy i dyktaty konwencji, dlatego by ukazać przykłady literackich przemilczeń i wykluczeń należy przeanalizować utwory tych twórców, którzy bariery i ograniczenia wynikające z tendencji panujących w ich czasach przekroczyli. Obserwując buntowników, spróbujemy zauważyć i przemyśleć przyczyny ich buntu.

Z głównego nurtu literatury dyktowanej przez konwencję zawsze wypadają odmieńcy. Czasem powodem do wykluczenia będzie "nieodpowiedni" język (tak jak w przypadku romskiej poetki Bronisławy Wajs „Papuszy"), „trudny" status społeczny (tu dwie najczęściej wymieniane postaci to François Villon i Jean Genet), czy problemy psychiczne (chociażby Maria Komornicka vel Piotr Odmieniec Włast) – przykłady można mnożyć, a materiałów dostarczy tu tom Odmieńcy pod redakcją Marii Janion. Co jednak ciekawe i znamienne, brakuje w tym zestawie tekstów autora emblematycznego poematu Skowyt Allena Ginsberga. To gej, Żyd i społeczny wyrzutek, a przy okazji czołowa postać amerykańskiej kontrkultury. Czymże zaś jest kontrkultura, jeśli nie buntem wobec obecnie panujących konwencji i ucieczką od wspomnianego "normatywnego terroru"? Ginsberg to autor utworów odkrywających obszary przemilczane, stabuizowane – warto pod tym kątem przyjrzeć się Skowytowi.

Pierwsza część tekstu jest szokującą społeczną demaskacją, jakże odległą od ukazywanych wówczas przez amerykańskie mass media propagandowych obrazków sielankowej wizji życia bezproblemowej rodziny na przedmieściach. U Ginsberga przedstawieni są wykolejeńcy zniszczeni przez nałogi i choroby, są ludzie nieszczęśliwi i są ci poszukujący straceńczej euforii w narkotykach i przygodnym seksie. Gdzie się podział amerykański sen? Cóż, on nie istnieje; to tylko konwencja, którą Allen Ginsberg doszczętnie niszczy. Zbezczeszczenie osiąga kres w drugiej części utworu, kiedy poeta porównuje Stany Zjednoczone do Molocha – demonicznej machiny, reprezentującej starotestamentowe pogańskie Bóstwo, domagające się ofiar z noworodków.

Allen Ginsberg przełamuje milczenie, głośno deklarując, że nie wszystkim w Stanach Zjednoczonych żyje się dobrze. Opisuje ludzi wykluczonych i sam do nich równocześnie należy. On i jego Skowyt to jeden, wielki, skumulowany obszar tabu – wszakże jest to dramatyczny krzyk dochodzący ze społecznego marginesu, nieposiadającego prawa do głosu w myśl normatywnego terroru. Homoseksualizm, narkomania, choroba psychiczna, krytyczny stosunek do państwa – oto tematy przez Ginsberga uwolnione ze sfery niewymawialności.

*

Literatura staje się niezwykle często obszarem politycznej ingerencji. Takie zabiegi są najbardziej dotkliwe i niepokojące w ustrojach totalitarnych i autorytarnych, gdzie drastycznie ograniczana jest wolność słowa. To właśnie realizm socjalistyczny stanowi, jak wspomniałem na wstępie, najbardziej szokujący przykład normatywnego terroru. Ściśle wyznaczono podówczas formę i tematykę utworów, które mogły zostać opublikowane. Do preferowanych tekstów należały głównie przepełnione ideologią panegiryki i obrazki z życia robotników – zawsze zadowolonych, nigdy biednych czy skrzywdzonych przez system. Krytyka państwowej polityki rozpoczynała długą listę tematów niemożliwych do poruszenia.

Oczywiście, niektórzy twórcy postanowili podporządkować się doktrynie. Pewna część tych twórców pojęła jednak swój błąd – artysta nie może być bowiem krępowany ideologicznymi więzami, nie może milczeć. Bunt przed kłamstwem i potrzeba wypowiedzenia swoich odczuć stały się najważniejsze choćby dla Adama Ważyka, autora chyba najważniejszego tekstu krytykującego socrealizm – Poematu dla dorosłych. Ważyk zrywa z dławiącą go konwencją i w dramatyczny sposób pokazuje szary, przepełniony beznadzieją świat codzienności. To tekst gorzki i niebywale przygnębiający, a jednocześnie bardzo świadomy. Ta świadomość wiąże się też z tytułem tekstu – "dla dorosłych", to znaczy dla tych, którzy zrozumieli klęskę młodzieńczych, ideologicznych marzeń o stworzeniu komunistycznej utopii.

Komunizm jest koszmarem – głośno mówi Ważyk, dokonując tym samym czynu ;niewybaczalnego" nawet w krótkim momencie postalinowskiej odwilży, kiedy utwór opublikowano. Trudno tego nie rozpatrywać jako gestu odwagi, na którym inni nie byli w stanie się zdobyć. Ważyk swoim poematem na stałe wpisał się przez to do historii polskiej literatury – w szczególności zaś literatury buntu i nonkonformizmu.

*

Dotychczas rozpatrywaliśmy przypadki tekstów silnie zmieniających literacką (i nie tylko) rzeczywistość. Ich twórcy przekraczali granice, dotykając kwestii, które stanowiły obszar przemilczenia i zakłamania. Spróbujmy jednak zauważyć teksty, które nie zmieniły literatury w sposób fundamentalny – teksty „niemodne", niepasujące do „trendów", również wyrzucane poza główny nurt literatury z różnych powodów.

Przykładem takiego utworu może być wiersz Jarosława Marka Rymkiewicza – Do Jarosława Kaczyńskiego. Tekst ten stanowił w swoim czasie nieustający obiekt drwin ze strony środowiska lewicowego. To utwór ostentacyjnie „niemodny" – jego forma ma tradycyjny charakter, a treść jest patetyczna, co zupełnie nie zgadza się z obecnie promowaną konwencją postmodernistyczną. Utwór Rymkiewicza jest traktowany niepoważnie i wyśmiewany, co daje powód do refleksji – czemu utworu zdradzające lewicowe poglądy autora są czytane poważnie, a prawicowe – już nie zawsze? Należy udostępnić w literackim dyskursie miejsce dla każdego. Tworzenie dla tego dyskursu marginesów znów może spowodować zaistnienie „normatywnego terroru".

Utwory „niemodne" nie wpisują się w konwencję z różnych względów. Jedną z przyczyn może być specyficzne spojrzenie autora danego utworu na rzeczywistość. Przykładem takiej sytuacji jest Lubiewo Michała Witkowskiego. Powieść ta eksploruje świat homoseksualnych mężczyzn w sposób szczery i obrazoburczy, przez co silnie narusza tak zwaną „poprawność polityczną". W Lubiewie nie ma gejów, są cioty; nie ma ciągłej próby pokazania osoby homoseksualnej jako „normalnego mężczyzny" – zamiast tego Witkowski każe się przebierać bohaterom w peruki i bluzki sięgające do pępka. Rzeczywistość Lubiewa jest „niemodna", brutalna i silnie naturalistyczna, odbiegając tym samym od normatywnych wzorców, nawet tych wytworzonych przez raczkującą w Polsce literaturę mniejszości seksualnych. Mówiąc najprościej – zamiast opowieści o parze sympatycznych, „nieafiszujących się ze sobą" panów marzących o ślubie, mamy do czynienia ze spowiedzią wykluczonych, nierzadko odrażających odmieńców. Witkowski dołącza w ten sposób do grona pisarzy – indywidualistów, niechcących się zgodzić na istnienie „jedynie słusznej" narracji.

*

Zaryzykuję tezę, że najważniejsze utwory powstają wtedy, gdy twórca zdecyduje się zerwać z konwencjami i kiedy buntuje się przeciw literackim modom. Jego zadanie jest wtedy oczywiście utrudnione, musi bowiem wykorzystać całą swoją siłę, by nie ugiąć się pod społeczną czy polityczną presją. Artysta ma pisać wielkimi literami o tym, o czym inni boją się nawet szeptać. Nie chodzi tu naturalnie o szokowanie na siłę czy pisanie wbrew swoim poglądom; wręcz przeciwnie, chodzi o szczerość i poczucie spełnienia się w danej wypowiedzi. Artysta musi być w zgodzie z własnym ja, tchórzostwo nie powinno zatem być jego cechą dystynktywną.